środa, 1 lipca 2015

Nowe życie, ciąg dalszy ;-)

Nie ma to, jak zaplanować sobie życie po urodzeniu się dziecka jeszcze zanim ono się urodzi ;-)
Nie ma to, jak tworzyć sobie teorie dotyczące dzieci jeszcze w czasach bezdzietnych ;-)

Mimo to jest oczywiście pięknie. Daria jest dla nas olbrzymią radością. Ale ta radość potrafi być też bardzo absorbująca, szczególnie jeśli nie chce się jej zostawiać samej płaczącej...

Zaplanowałam sobie, no bo przecież malutkie dzieci głównie śpią poza jedzeniem, że będę chodzić z Darią w ciągu dnia na ściankę, żeby zacząć powoli wracać do formy. Ona będzie sobie smacznie spała w wózku, a ja w tym czasie się poruszam. Mój plan został opóźniony z uwagi na cesarskie cięcie, a następnie w ogóle przez Darię zignorowany. Bo jak się okazuje małe dzieci lubią spać, ale niektóre tylko w ruchu, czyli na przykład ruszającym się wózku,  lub na dużej ciepłej powierzchni, która oddycha i bije jej serce ;-)

No wreszcie zrozumiała, że wózek MUSI się ruszać!


No dobrze, miałam też plan B. To znaczy zakupiłam dla siebie i Bobka chustę do noszenia. Po to, żeby mieć dwie wolne ręce przynajmniej. No i proszę, okazuje się, że istnieją też dzieci niechustowe! Tzn od czasu do czasu córę naszą zawinąć w chustę można, ale zdarza się to bardzo rzadko. Poza tymi wyjątkami, wpada w jeszcze większą rozpacz, gdyż nie może do woli kopać nogami.

I chciałam jej jeszcze robić zabawki. Takie typu Montessori, żeby się dziecko rozwijało - projekt przesunięty w czasie. I miałam się zdrowo odżywiać, a tu głównie kanapki z jogurtem - projekt przesunięty na wieczory. I jeszcze to, i jeszcze tamto ;-)

Jestem więc tym bardziej dumna, że póki co działa projekt pt. "Pieluszki wielorazowe". Wcale nie jest to w dodatku jakoś specjalnie absorbujące. No i działa też, odpukać, nasz projekt "Nasze dziecko będzie dobrze spało w nocy" ;-) 

Do tego udało nam się ostatnio wybrać w trójkę skałki bez żadnej osoby towarzyszącej. Zrobiliśmy nawet po dwie krótkie drogi! ;-) Niby nic, ale jednak cieszy. Tutaj trochę tęsknię za polską Jurką, gdzie w tyle miejsc można bez problemu dojechać wózkiem, a następnie postawić go w bezpiecznej odległości od skały.



Generalnie nie upadliśmy na duchu i obecnie duże nadzieje wiążemy z rodzinnymi odwiedzinami ;-)