poniedziałek, 3 października 2011

Gueberschwihr

Tym razem (po tym jak w poprzedni weekend znowu byliśmy na Furce :-)), udaliśmy się na skałkowe wspinanie do Alzacji. Konkretnie do Gueberschwihr na czerwone piaskowce.
Początkowo ku naszemu przerażeniu okazało się, że w sobotę jest akurat wyścig samochodowy na drodze dojazdowej do skał. Na szczęście nie zdążył się jeszcze rozpocząć i udało nam się na piechotę podejść asfaltem te brakujące prawie dwa kilometry. A w międzyczasie - bardzo fajny widok. Tłumy kibiców szukały sobie miejsca między winoroślami i rozpoczynały piknik, którego głównym elementem było wino :-)


Na miejscu uznaliśmy, że zamknięta z powodu wyścigu droga miała swoje plusy (bo minusem był ciągły warkot silników...). W ładne weekendy jest w tych skałach mnóstwo ludzi. Przychodzą całe rodziny z dziećmi i najpopularniejsze (czyli najwygodniejsze do zrobienia pikniku oraz takie, gdzie są najłatwiejsze drogi) miejsce nie wygląda za ciekawie... Na szczęście miejsca i dróg jest tam więcej. Zdjęcia z niedzieli.
















A co do samych skał - jest to czerwony piaskowiec. Wszystkie drogi są bardzo komfortowo obite, można wspinać się z magnezją. Jeśli chodzi o przedział trudności - coś dla wszystkich. Od dróg za 4c po najtrudniejszą za 8b+/c. Są drogi krótkie, ale i takie mające ciut ponad 25 metrów długości. Są dziurki i ryski. Naprawdę bardzo urozmaicone wspinanie po około stu drogach. Do tego dochodzą poukrywane w lesie buldery, podobno bardzo fajne. Widzieliśmy sporo wynurzających się spośród drzew crashpadowców, więc przewodnik chyba nie kłamie.
Oprócz tego o tej porze roku można nazbierać sobie jadalnych kasztanów, których jest tam pełno. Jedyną ich wadą jest to, że bez wytchnienia spadają z drzew, więc należy liczyć się z tym, że którymś się oberwie :-) Gorzej jak spada z łupinką...:-)

Poniżej parę zdjęć telefonem ze skał. Wspinające się osoby to jacyś obcy ludzie, bo sobie zdjęć nie robiliśmy.


Ściana z najtrudniejszymi drogami
5b




6a
Rano tłumów nie ma -
 pod najpopularniejszym sektorem
6b







Po niedzielnym wspinaniu poszliśmy jeszcze na spacer po Gueberschwihr. Jest to nieduże śliczne miasteczko, w którym prawie wszędzie pachnie winem. Nie mogliśmy się temu zapachowi oprzeć i po małej degustacji kupiliśmy sobie dwie butelki z silnym postanowieniem pojawienia się tam znowu i zakupu większej ilości :-)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz