Kurs był bardzo profesjonalnie poprowadzony i bardzo fajny - świetnie się bawiliśmy, dużo śmialiśmy i poznaliśmy bardzo sympatycznych ludzi. Towarzystwo było mocno międzynarodowe, bo oprócz prowadzącego Martina i szkolącego się Toma, wszyscy byli nie Anglikami (nie jestem pewna, czy tak się to pisze...). I tak: trzech Węgrów, Australijczyk, Czech i dwoje Polaków :-)
Poniżej trochę kiepskiej jakości zdjęcie całej naszej grupki podczas ucztowania szczęśliwie zdanego przez wszystkich egzaminu
Od lewej: ja, Bob, Tomas, Szymon, Martin, Josh, Robert, Zoli (vel Voltan), Tom (vel Flower :-)) |
I jeszcze parę zdjęć z samego egzaminu
Poza codziennym podchodzeniem i zjeżdżaniem na linie, chciałam też zobaczyć trochę Londynu, bo była to moja pierwsza wizyta w Anglii w ogóle. I troszkę zobaczyłam, ale stanowczo za mało... Zajęcia kursowe okazały się wbrew pozorom dosyć męczące, więc nie mieliśmy przesadnie dużo energii na wieczorne spacerowanie. Trzeba będzie wizytę powtórzyć :-)
Dla mnie to naprawdę ciekawe doświadczenie zobaczyć różne rzeczy, o których czytało się ze dwadzieścia lat temu w książkach do nauki angielskiego - te piętrowe autobusy, Big Bena i domki jak na filmach :-) I na koniec widok na miasto nocą z London Eye (na tę atrakcję w książkach do angielskiego już się nie załapałam :-).) Osobiście byłam zachwycona, chociaż po przemieszkaniu chwili na wymarłej szwajcarskiej wsi, trochę wielki, głośny i chaotyczny (ale to może akurat przez nieumiejętność dostosowania się do ruchu lewostronnego) ten Londyn mi się wydał i mieszkać tam raczej bym nie umiała.
Wielkie podziękowania dla Michała i Agnieszki oraz Andrei za gościnę i wspólne spacery!
Dzięki Piotrek za opiekę nad samochodem! :-)
I bardzo niereprezentatywny wybór zdjęć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz