środa, 30 maja 2012

Mój pierwszy prawdziwy chleb :-)

Cały tydzień żyłam swoim pierwszym prawdziwym chlebem. Prawdziwym, to znaczy takim na zakwasie. 
Po serii trzech zdaje się nieudanych chlebów żytnich na drożdżach (robionych na oko, twardych jak kamień z jeszcze twardszą skórką), wyczytałam, że dobry chleb żytni można zrobić jedynie używając zakwasu. Do tego znalazłam bardzo fajnego bloga wypiekowego, którego swoją drogą gorąco polecam:  http://pracowniawypiekow.blogspot.com.

I tak tydzień temu zmieszałam pierwszą porcję mąki z wodą, po czym przez cały dzień z niepokojem patrzyłam na słoik z przyszłym zakwasem. Martwiłam się, że może mu za zimno, więc usiłowałam dogrzać go lampką halogenową :-) Ponieważ w ciągu doby nie dał znaków życia, dokarmiłam go i przy robieniu porannej kawy postawiłam go blisko kuchenki i tak sobie stał  cały dzień. Ku mojej radości zaczął tworzyć bąbelki a następnego dnia rano zastałam go w stanie "wykipianym". W nagrodę znowu dostał jeść. Potem jeszcze martwiłam się, że źle pachnie i że może się popsuł. Ale na pocieszenie wyczytałam, że młodych zakwasów wąchać nie należy :-)

Szóstego dnia uznałam, że jest już na tyle dojrzały, że można przygotować zaczyn. Celem był "najłatwiejszy chleb żytni" z wyżej wspomnianej strony (http://pracowniawypiekow.blogspot.com/2009/08/najatwiejszy-chleb-zytni.html). 

W ogóle to niesamowite, jaką poważną sprawą jest taki chleb. Ja w każdym razie od momentu ostatniego dokarmiana zakwasu całym sercem byłam z moim wypiekiem. Zaczyn trzeba zostawić na 12-18 godzin w spokoju - oczywiście sprawdzałam nie przeszkadzając,  czy rośnie. Potem przygotowanie ciasta - w tym celu wstałam wcześniej niż zwykle na wszelki wypadek, żeby zaczyn nie stał zbyt długo. Potem trochę stresu, bo wydawało mi się, że ciasto z przepisu wyszło za gęste. Z drugiej strony był to mój pierwszy chleb, więc właściwie po czym ocenić, że za gęste. Ale ponieważ moja mieszanka zdawała się mieć inną konsystencję niż ta ze zdjęcia na blogu, zaryzykowałam i dodałam więcej wody. Ufff....Potem około pięciogodzinne wyrastanie. Pieczenie. Wyjmowanie z formy (trochę się przykleił). Stygnięcie (koniecznie na kratce, a nie na talerzyku tak jak robiłam to z moimi kamiennymi drożdżakami). I udało się!! Jest przepyszny :-) 

Jego trapezowaty kształt wynika z tego, że udało mi się ostatnio kupić dobry i bardzo tanio tak zwany garnek rzymski. Tyle, że ten konkretny model jest "klasyczny", a nie do chleba ściśle. Więc kształt niechlebowy. 

Polecam!




3 komentarze:

  1. Gratulacje, Aga! Teraz już pewnie nie wrócicie do sklepowego. A potem eksperymenty z taką a taką mąką albo z dodawaniem słonecznika (uwielbiam!). :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, już właśnie szukam kolejnego nieskomplikowanego przepisu :-) A słonecznik jest już w tym najłatwiejszym! :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. 33 yr old Dental Hygienist Fianna D'Adamo, hailing from Victoriaville enjoys watching movies like Defendor and Air sports. Took a trip to Ha Long Bay and drives a Ferrari 275 GTB/C. kliknij, aby przesledzic

    OdpowiedzUsuń