Postanowiliśmy nie powtarzać błędów z zeszłego roku i nie jeździć z uporem maniaka do Kanderstegu, aby tam przekonywać się o kiepskich warunkach lodowych. Tym razem pojechaliśmy na wschód. Pierwszego dnia - do znanego z zeszłego roku Sertig. Miejsce jest o tyle pewne, że położone na 2100 m n.p.m. O tyle ryzykowne, że w przewodniku opisane jako bardzo popularne. Ale w zeszłym roku w lutym poza nami był tam tylko jeden zespół, teraz natomiast pojechaliśmy poza weekendem, więc też nie było źle. Natomiast stan wydeptania podejścia świadczył o całkiem niedawnej popularności. I o ile w zeszłym roku narty były istotnym przyspieszaczem, o tyle teraz szybciej podchodziło się na butach.
Sertig opisany w przewodniku ''Hot ice'' to mała arenka z sześcioma lodami od najtrudniejszego 75m za WI 5- po łatwiejsze i dłuższe. Najdłuższe mają 125 metrów wspinania. Nam udało nam się podziabać w sumie jakieś 230 metrów.
Poniższe zdjęcia z Sertig pochodzą z zeszłego roku.
|
Sertig Arena |
|
Widok na wioskę spod lodów |
|
Bobek! |
|
Wieczorny rzut oka na Sertig, Hoch Ducan (to skaliste po prawej) i lody (poniżej tego skalistego) |
Do tego w głębi doliny jest jeszcze jeden fajny nietrudny lodospad opisany
tutaj. Razem z podejściem na nartkach i późniejszym zjazdem jest to naprawdę fajna wycieczka.
Generalnie Sertig wygląda na ciekawy skiturowo rejon. Podchodząc w zeszłym roku pod lodospad w głębi doliny widzieliśmy wręcz tłumy. Potem, rozpoczynając wspinanie, słyszeliśmy z kolei okrzyki radości zjeżdżających :-)
|
wycieczka w głąb doliny |
|
jeden z krzyczących :-) |
|
widok na Raettikon |
Następnego dnia postanowiliśmy odwiedzić Safiental. Jest tam również wysoko położona (2020) ściana z dwunastoma drogami. Część z nich jest mikstowa. Z bliska widzieliśmy jedną taką oznaczoną trupią czaszką i faktycznie wyglądała dosyć trupio. Do tego wiele mówiąca nazwa ''Das Sterben ist aesthetisch Bunt''...
Mimo to lodospadów tam całkiem sporo. Wszystkie w trudnościach około WI 3+. Aktualnie nie wszystkie były dobrze wylane, ale udało się miło powspinać na 130 metrowym Gletscherfall, który dzięki podwójnie 70metrowemu prezentowi ślubnemu zrobiliśmy w dwóch wyciągach :-) Potem zjazd w dobrym śniegu na nartach aż do samochodu i kolejny udany dzień skompletowany.
W ogóle Safiental jest magicznym i strasznie romantycznym miejscem. Jedzie się tam samochodem lub autobusem! przez 30 killomentrów serpentyn. Wydaje się, że jest to koniec świata i że za chwilę dotrzemy to jakiejś zimnej ponurej lodospadowej dziury. Po czym niespodziewanie dolina się rozszerza, jest przepięknie, a do tego okazuje się, że są tam regularne miejscowości ze szkołą. Naprawdę niesamowite wrażenie! Gorąco polecam jak nie na wspinanie, to na wycieczkę. Naprawdę pierwszy raz byłam tutaj w takim miejscu.
|
Gletscherfaelle |
|
Gletscherfall |
|
na stanowisku, w dole widać wioskę |
|
przed nami drugi wyciąg |
|
pierwszy wyciąg, widok z góry :-) |
Widzę, że bardzo świeżutki ten wpis :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle wspaniałe, aż chce się tam pojechać (no niestety na razie muszę siedzieć w szumie wiertarek i młotków).
JT
Myślę, że musimy pojechać razem do wschodniej części w lecie. A tym czasem miłego remontu, o ile może być miły... pa!
Usuń