poniedziałek, 15 lipca 2013

Furka po raz kolejny

ciągle zimowo, a to 6. lipca
Granit na Furce jest na tyle przepiękny, a wspinania na tyle dużo, że chętnie pojechaliśmy tam znowu. Najpierw niezbyt udanie, tydzień temu. Z racji moich początków choroby musieliśmy zawrócić z podejścia w sobotę. Potem wieczorem Bobka dopadła jakaś inna zaraza i ledwo dotrwaliśmy do rana, żeby w niedzielę wrócić chorować do domu...

W ten weekend nastąpiła szczęśliwsza powtórka. W sobotę udaliśmy się na Chli Bielenhorn, żeby powspinać się po pięknym klasyku tej ściany - drodze Perrenoud (6a). Przyznam szczerze, że początkowe metry nie napawały mnie nadmiernym optymizmem w kwestii tego bycia klasykiem, bo wyglądało to trochę jak trawa poprzetykana skałami. Ale nie należy się absolutnie zniechęcać - droga im wyżej, tym piękniejsza i rzeczywiście warta przewspinania.

południowa ściana Chli Bielenhorn


Tutaj piąty wyciąg widziany z góry - chyba nie widać, ale super wspinanie.


I ostatni wyciąg przed nami. Czekamy tylko aż wspinający się przed nami Niemcy zrzucą nam bez ostrzeżenia linę na głowę i ruszamy :-)



Za nami zmierzało do góry czterech wesołych i trochę zwariowanych Szwajcarów, którzy na górnym stanowisku urządzili sobie prawdziwy piknik w stylu slow food :-)





 My zjedliśmy tylko nasze skromne batoniki, po czym zjechaliśmy na piknik pod ścianę.


A tutaj pierwszy z tej czwórki Szwajcarów niosący dzielnie w plecaku wszystkie składniki pikniku




Poza drogą Perrenoud  polecamy też drogę Novembertraumli (6b), na której towarzyszył nam Andu (jeszcze w poprzednim sezonie).













Generalnie drogi na Chli Bielenhorn mają koło 200 metrów, więc w ramach bardziej intensywnego dnia można zrobić sobie dwie, albo jedną i wejść na szczyt, z którego schodzi się na drugą stronę i w ten sposób mieć fajną górską wycieczkę. W ramach dnia mniej intensywnego można dobrze się wyspać i spokojnie powpinać na jednej z dróg. 

Drugiego dnia postanowiliśmy trochę wyekspolorować sąsiednią dolinę, do której nigdy wcześniej nie dotarliśmy. W kwestiach sypialnianych polecam gorąco tamtejszy parking w kierunku na chatę Albert-Heim, co prawda płatny (7 franków pierwszy dzień i 2 za każdy kolejny), ale stanowiący zupełnie inną jakość niż parking przy restauracji Furkablick. Cisza, spokój, piękna i szeroka łąka. Szczególnie ta cisza, bo na parkingu ciut ponieżej przełęczy Furkapass (czyli tym darmowym bardzo popularnym na spanie) od rana do wieczora słychać szalejących motocyklistów. 

Postanowiliśmy pójść na Winterstock na drogę Mangolyto (6a, 300m). Koniec końców przewspinaliśmy niestety tylko jej połowę. A to dlatego, że ciut nie doceniliśmy podejścia, czyli policzyliśmy na nie mniej czasu niż nam zajęło (swoją drogą podejście pod Winterstock ma tę nieprzyjemną własność, że po tym, jak podejdzie się pod górkę prawie na wysokość chaty Albert-Heim, należy zapomnieć o całym wysiłku z tym związanym i zejść chyba sporo niżej niż punkt startowy, aby zacząć podejście właściwe. Oczywiście wiadomo, co oznacza to w drodze powrotnej :-)). Do tego, w ostatniej części podejścia, kiedy naszym oczom ukazała się ściana, ukazała się też kolejka pod drogami, nie mówiąc o tym, ile osób się już wspinało. Dodatkowo, na ścianie są dwie popularne drogi - Mangolyto właśnie i Goldmarie, które łączą się ze sobą na ostatnim wyciągu. Także 15 osób przed nami to całkiem sporo....

Winterstock


Tak więc nie spiesząc się do kolejki, cieszyliśmy się widokami i robiliśmy zdjęcia złotym grzybkom





a wspinanie zmuszeni byliśmy zacząc dosyć późno. I w połowie drogi szybki rachunek czasowy (i fakt, że Bobek musi wstać świeży do pracy o 5.30) spowodował, że zostawiamy sobie ten piękny granit na raz kolejny.
Drogi Mangolyto i Goldmarie (6b) na Winterstock opisywane są w jednym  z przewodników jako dwie najładnijsze na całej Furce. I nawet gdyby druga część Mangolyto, na której nie byliśmy, okazała się totalnym rzęchem (a na pewno się nie okaże - widzieliśmy, co jest nad nami i z relacji tych, którzy się tam wspinali, góra jest prześliczna), polecam gorąco (choć zdecydowanie poza weekendem). Na pierwszych czterech wyciągach naprawdę nie ma ani jednego brzydkiego miejsca. Trzeba się cały czas wspinać. Poezja :-)

trzeci wyciąg

z trzeciego stanowiska widok w górę


na trzecim stanowisku


zjazdy drogą Goldmarie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz