piątek, 28 czerwca 2013

E-bike

Pierwszy raz zetknęłam się z czymś takim jak e-bike, kiedy jechałam z wywieszonym językiem pod górkę próbując utrzymać jakieś sensowne tempo i kiedy wyprzedziła mnie całkiem elegancko ubrana starsza pani z uśmiechem rozglądająca się po okolicy. Jej wyprostowana postawa nie wskazywała na to, by wkładała w jazdę zbyt wiele siły. Do tego pedałowała, nie słychać było żadnego silniczka, więc moją pierwszą myślą było zdegustowane "ale jestem słaba...". Kiedy mnie już wyprzedziła, okazało się, że jej rower ma rejestrację. Więc może nie jest ze mną aż TAK źle? ;-) I rzeczywiście, całkiem popularne (i całlkiem drogie przy okazji) są tutaj rowery elektryczne. Ich hasło reklamowe to:

zdjęcie ze strony http://www.werbewoche.ch/kampagne/stromer-weil-die-schweiz-keine-autos-baut
.
(Ponieważ Szwajcaria nie produkuje samochodów)

Jak widać na zdjęciu, Stromer wygląda całkiem normalnie poza tym, że ma grubą ramę oraz musi mieć rejestrację z tyłu. Posiada baterię, którą trzeba ładować i która wspomaga pedałowanie (tzn. o ile nie jedzie się z górki, pedałować trzeba). Ponieważ rower ten wygląda dosyć zwyczajnie, trzeba na niego uważać jeżdżąc samochodem - potrafi być naprawdę szybki.
Na Stromerach jeżdżą ludzie starsi, ale też młodsi - prawdopodobnie w większości ci, którzy dojeżdżają takim rowerem do pracy. Pierwszy raz pomyślałam, że może być do fajny wynalazek, kiedy wracałam z zakupami z Interlaken do domu i sporą część zakupów zjadłam po drodze z racji wysiłku, który mnie ta droga kosztowała ;-) Chwilę potem myśl tę wyparła motywująca "ale jestem słaba" :-). 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz